Hac Hac
79
BLOG

Skrót z krótkiego życia pewnego chomika.

Hac Hac Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Skrót z krótkiego życia pewnego chomika.

Pojawił się w moim życiu w autobusie PKS. Ruszał nosem.
Był upalny sierpień 1982 roku, a autobus jechał przez jakieś wielkopolskie wsie do Jarocina.
W autobusie znany był mi jedynie "Bosman", bo to on zabrał mnie w objazd po okolicy (jego cel to słoma makowa i ośrodki zdrowia ze strzykawkami, mój - poznać życie z innej strony). Ale autobus, jak to w latach osiemdziesiątych, wypchany był po wyloty w dachu. Mimo wejścia przez drzwi przednie, natura i cywilizacja wciąż pchała nas do tyłu.
Na szerokim tylnym siedzeniu siedział chłopak i kurczowo ściskał chomika. Różowozłocistego.
Kupiłem chomika. Dałem za niego torbę od maski przeciwgazowej, bo dysponowałem tylko taką walutą.
Chomik był bardzo użyteczny w Jarocinie, mogłem nareszcie przestać podrywać na teksty, a zacząć na chomika. No, plus teksty, ale mniej dziwaczne.
Działał.
Wróciliśmy z chomikiem do Wrocławia 31 sierpnia 1982 roku.
Ja przyjechałem pociągiem, a chomik butelką po mleku w moim plecaku.
Jako że w nocy, więc jeszcze przed słynną zadymą, podczas której zginął 27-letni Kazimierz Michalczyk, jedynie o 9 lat starszy ode mnie. Ja jedynie płakałem, ale nie nad ofiarą, a od gazów łzawiących. Chomik był bardzo niespokojny.
Podobnie jak podczas kolejnych zadymowych rocznic tego i owego, gdyż mieszkałem na jednej z najbardziej zmilitaryzowanych ulic Wrocławia stanu wojennego.

Żył jeszcze ponad rok, do grudnia 1983, gdy zginął śmiercią samobójczą zjadłszy pół kostki masła.
Nawet gdyby mu to masło nie zaszkodziło, to i tak rodzina by go zabiła, bo to było pół kostki masła z kartek pozostawione na Święta...

Ciekawi mnie, co mają dzieci Kazimierza Michalczyka z tej naszej Polski, teoretycznie wolnej od 28 lat...


Hac
O mnie Hac

Żywy jestem, jeszcze. Ale to zapewne mi minie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo